Koronawirus – niebezpieczny wirus czy epidemia strachu?
Od kilku miesięcy media głównego nurtu napędzają spiralę strachu przed koronawirusem SARS-CoV-2 i powodowaną nim chorobą pod nazwą COVID-19. Codziennie czytamy o nowych przypadkach, co chwilę pojawiają się informacje o nowych objawach. A ile jest w tym prawdy?
Na początek kilka słów wyjaśnienia, czym są koronawirusy?
Koronawirusy to RNA-wirusy, które atakują głównie ssaki i ptaki, a ich genom zbudowany jest z pojedynczej nici RNA. Ich nazwa pochodzi od otoczki przypominającej koronę, która widoczna jest wokół wirionów w mikroskopie elektronowym.
Koronawirusy cechują się dużym rozpowszechnieniem i częstością występowania, dużym zróżnicowaniem genetycznym i częstym występowaniem rekombinacji genetycznych, co przy rosnących okazjach do kontaktów między człowiekiem i różnymi gatunkami zwierząt powoduje, że nowi przedstawiciele tej grupy będą pojawiać się, wywołując infekcje międzygatunkowe i sporadycznie rozprzestrzeniając się.
Po raz pierwszy koronawirusa wyizolowano w latach 60 XX wieku. W 1962 roku wyizolowano szczep B814 pochodzący od dziecka z objawami przeziębienia. Z powodu zaginięcia próbki przed opracowaniem metod pozwalających na identyfikację gatunku, dokładne dane o B814 nie są znane, jednakże w kolejnych latach uzyskano następne izolaty kliniczne. Dwa z nich, 229E i OC43, zidentyfikowano jako osobne gatunki
Kolejny gatunek ludzkiego koronawirusa, znacznie groźniejszy, zidentyfikowano w 2002 roku w chińskiej prowincji Guangdong. Wirus SARS-CoV, nazywany tak od wywoływanego przez niego zespołu ciężkiej niewydolności oddechowej (ang. Severe Acute Respiratory Syndrome), spowodował 8096 zachorowań i 775 potwierdzonych zgonów.
Średnica cząsteczki wirusa wynosi 70−100 nm, a genom zawiera 29751 lub 29727 nukleotydów (w zależności od szczepu) i jest to największy znany wirus RNA. Ponieważ cały genom wirusa został odczytany, wiadomo, że w 50−60% jest on identyczny z innymi koronawirusami.
W następnych latach XXI wieku zidentyfikowano dwie kolejne stosunkowo rozpowszechnione grupy, NL63 i HKU1, które razem z 229E i OC43 są jedną z dość rozpowszechnionych przyczyn przeziębień. Dwie ostatnie grupy odpowiedzialne są za cykliczne (co 2–4 lata) epidemie zakażeń dróg oddechowych, najczęściej w okresie późnej jesieni, zimy i wczesnej wiosny, kiedy zmniejsza się liczba zakażeń rynowirusowych. Uważa się, że koronawirusy są odpowiedzialne za 10–20% wszystkich przeziębień
MERS (MERS-CoV - bliskowschodni zespół oddechowy), wywoływany przez wirusa z grupy koronawirusów, wyizolowany po raz pierwszy od chorego w 2012 roku w szpitalu w Dżuddzie.
Dodatkowo historycznie wyróżniono szereg innych, gorzej opisanych szczepów (takich jak B814, LP, EVS, OC16, OC37, OC44, OC48, AD, PA), które jak B814, OC16, OC37, OC44, OC48, AD, PA zostały później utracone i nie można obecnie stwierdzić, czy stanowiły one osobne gatunki od HCoV NL63 i HCoV HKU1.
Bezobjawowa choroba...
Wiele słyszymy i czytamy o przypadkach bezobjawowego zachorowania na COVID-19, wywołanego koronawirusem SARS-CoV-2. Dotychczasowy Minister Zdrowia twierdził, że nawet 80% zachorowań przebiega w sposób łagodny lub bezobjawowy. Problem w tym, że sama choroba, to z definicji objaw lub całe spektrum objawów. Można więc mówić o bezobjawowym zakażeniu, ale na pewno nie o bezobjawowej chorobie.
...i nowe objawy
Co kilka dni w różnych mediach pojawia się informacja o nowych objawach COVID-19. Utrata węchu i smaku, suchy kaszel, zmęczenie, gorączka, bóle mięśni i gardła, ból głowy to tylko część z nich. Czyż nie są to objawy typowe dla zwykłego przeziębienia czy grypy? Skąd ta zbieżność? Czy to aby faktycznie kolejne objawy koronawirusa? A może to objawy innych chorób, spowodowanych innymi wirusami, czy patogenami, które z uwagi na małą precyzyjność testu, dały jego pozytywny wynik?
Czy SARS-CoV-2 jest groźny?
Jak wynika z dotychczasowych szacunków, przeprowadzonych na podstawie potwierdzonej ilości zarażonych i przypadków śmiertelnych, śmiertelność wirusa z Wuhan wynosi 2,3%. Oznacza to, że SARS-CoV-2 jest 20-krotnie bardziej śmiertelny od wirusa grypy. Naukowcy uważają jednak, że sposób wyliczenia jest nieprawidłowy z uwagi na brak danych dotyczących realnej liczby zarażonych, a zdecydowana większość pacjentów przechodzi zakażenie bezobjawowo.
W dniu publikacji tego materiału oficjalna liczba zakażonych wyniosła w Polsce 67 922 osoby. Jak spostrzegawczy czytelnik zapewne zauważył, to liczba osób zarażonych, nie chorych. Liczby chorych na ostrą niewydolność oddechową jednak nikt nie podaje, bo ta liczba zapewne nie byłaby aż tak spektakularna. Mimo to, zarówno Ministerstwu Zdrowia jak i mediom nie przeszkadza to w podawaniu liczby ozdrowieńców, którą szacuje się na 47 tysięcy. Tylko czy możemy mówić o wyzdrowieniu, jeśli nie było mowy o chorobie?
Śmiertelność
Do dnia publikacji tego materiału odnotowano 2058 przypadków śmiertelnych przypisywanych COVID-19. Godnym uwagi jest jednak fakt, że znacząca większość zgonów następuje w przypadku występowania tzw. chorób towarzyszących, które stanowią poważne, często przewlekłe schorzenia, a średni wiek zmarłych pacjentów wynosi 73 lata.
Mimo, iż koronawirus jest tak groźny, to zgodnie z informacjami udzielanymi przez Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Cyfryzacji czy GUS, ogólna śmiertelność w Polsce praktycznie nie wzrosła w porównaniu do lat ubiegłych.
Według danych GUS z kolei, w 2019 roku w Polsce odnotowano 120 000 zachorowań na zapalenie płuc (dwukrotnie więcej, niż w tym roku na SARS-CoV-2). Śmiertelność wyniosła aż 10%, co oznacza, że zmarło aż 12 000 chorych. Czy ktoś z Was pamięta, aby ogłoszono epidemię?
Czy to na pewno SARS-CoV-2?
Codziennie czytamy artykuły o kolejnych potwierdzonych zakażeniach SARS-CoV-2 lub bezobjawowych zachorowaniach na COVID-19. Czy aby na pewno?
Zacznijmy od tego, że od zakażenia do choroby jeszcze daleka droga. Zakażenie (łac. infectio) to wtargnięcie do organizmu drobnoustrojów chorobotwórczych. Następnym etapem jest ich namnażanie się. Jednak, aby wywołać chorobę, patogeny muszą pokonać odporność organizmu. Jeśli nasz układ immunologiczny jest sprawny i silny, nie dojdzie do zachorowania, a nasz organizm poradzi sobie z nim, o czym nawet nie musimy wiedzieć.
Mimo wszystko, w momencie przebywania patogenu w naszym ciele, stosowane metody diagnostyczne mogą "wykryć" u nas koronawirusa, a my możemy trafić na kwarantannę.
I tu należy poruszyć kolejną ważną kwestię, jaką są wspomniane wyżej metody diagnostyczne stosowane przy SARS-CoV-2.
Czym jest test PCR?
Głównym i podstawowym testem diagnozującym SARS-CoV-2 jest test PCR (polymerase chain reaction) w róznych odmianach, którego zadaniem jest wykrycie fragmentu genomu koronawirusa. Uważny czytelnik w tym momencie zauważy pewną nieścisłość. I będzie miał rację. Bo problem w tym, że jak pisaliśmy wcześniej, koronawirus z Wuhan jest jednym z wielu RNA-wirusów.
Pozytywny test PCR świadczyć może więc nie tylko o zakażeniu SARS-CoV-2, ale zakażeniu każdym innym z ponad stu znanych nauce koronawirusów.
Test PCR (polymerase chain reaction) to test wykorzystywany w badaniu genomu. Jest to czuła metoda analityczna stosowana w genetyce, biologii molekularnej i innych pokrewnych dziedzinach. Jego zasada działania polega na wykonaniu tylu kopii małej próbki DNA, aby możliwe było jej dokładne zbadanie. Główne zastosowanie test ten znalazł badaniu ekspresji genów, w kryminalistyce, poszukiwaniu osób zaginionych, archeologii czy ustalaniu ojcostwa.
Opisany test, podobnie jak inne metody diagnostyczne nie są skierowane na SARS-CoV-2, co zauważyły takie instytucje jak FDA (U.S. Food and Drug Administration - Agencja Żywności i Leków) czy CDC (Centers for Disease Control and Prevention – Centra Kontroli i Prewencji Chorób), które w opublikowanych na swoich stronach dokumentach podkreślają nieskuteczność tej metody diagnostycznej z uwagi na jej niedokładność i zawyżoną ilość błędnych dodatnich wyników. W tych dokumentach przeczytać można m.in.:
• "Wykrycie RNA wirusa może nie wskazywać na obecność zakaźnego wirusa lub że 2019-nCoV jest czynnikiem wywołującym objawy kliniczne."
• „Wydajność tego testu nie została ustalona w celu monitorowania leczenia zakażenia 2019-nCoV.”
• „Ten test nie wyklucza chorób spowodowanych przez inne patogeny bakteryjne lub wirusowe.”
Nieskuteczność wyżej wymienionych metod diagnostycznych coraz częściej podnoszą także wirusolodzy i genetycy, którzy podkreślają między innymi, że testy PCR bardzo często wykrywają fragmenty DNA wbudowane w genom człowieka, w którym występuje wiele sekwencji podobnych do sekwencji wirusowych. Co więcej, test PCR oparty o tzw łańcuchową reakcję polimerazy, pozwala na namnożenie materiału genetycznego, a konkretnie DNA. „Reakcja PCR namnaża tylko i wyłącznie DNA, a więc nie może namnożyć RNA wirusa” – wyjaśnia dr Kornelia Polok.
„Reakcja PCR daje dobre rezultaty, jeśli pracuje się na wyizolowanym i dobrze oczyszczonym materiale genetycznym. Spójrzmy na materiał biologiczny, który pobieramy na okoliczność badania obecności tego koronawirusa. Jest to jakiś wymaz i jest tam wszystko, głównie tkanki ludzkie i wiele różnych mikroorganizmów, bakterii i wirusów. Różnych szczepów może być ponad tysiąc. I w tym może być ten koronawirus. Znalezienie go jest prawie niemożliwe, a to, co się wykrywa, to z największym prawdopodobieństwem wszystko inne, a nie ten koronawirus, ponieważ nie jest spełniona podstawowa zasada, dzięki której uzyskuje się wiarygodny wynik z testu PCR: nie dysponujemy wyizolowanym wirusem. Nie ma czystego materiału genetycznego i PCR nie może dobrze działać” – mówi prof. dr hab. Roman Zieliński - były kierownik Katedry Genetyki na Wydziale Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Jak uchronić się przed koronawirusem?
Na pewno nie uchronią nas przed koronawirusem maseczki, szczególnie noszone na brodzie, lub co chwilę zdejmowane i zakładane lub noszone non-stop przez kilka godzin.
Co gorsze, zbyt długie noszenie maseczki lub ponowne jej zakładanie grozi nam zakażeniem nie tylko koronawirusem, ale także innymi drobnoustrojami, w tym grzybami, które bardzo szybko rozwijają się na wilgotnym materiale.
Ponadto średnica koronawirusa jest kilkadziesiąt razy mniejsza, aniżeli średnica otworu w maseczce, więc nie jest ona dla niego żadną barierą.
Nie uchronią nas też rękawiczki, które dają nam złudne wrażenie bezpieczeństwa, powodujące, że jesteśmy mniej uważni i dotykamy nie tylko produktów w sklepach, ale także portfela, telefonu, który przykładamy do twarzy, przedmiotów w kieszeniach i torebkach i w ten sposób rozprzestrzeniamy wirusa dalej. A kto z Was potrafi prawidłowo zdjąć rękawiczki, bez ryzyka przeniesienia jakichkolwiek drobnoustrojów na skórę?
Nie uchronią nas również preparaty antybakteryjne, które jak sama nazwa mówi, działają jedynie na bakterie, niszcząc przy tym naturalną warstwę ochronną znajdującą się na skórze naszych dłoni.
Jedynymi dostatecznie skutecznymi metodami ochrony przed zachorowaniem na COVID-19 jest zachowanie należytej higieny i wzmacnianie odporności. Jak pisałem wcześniej, aby doszło do zachorowania, patogeny muszą najpierw pokonać nasz układ immunologiczny. Jeśli będzie on sprawny i silny, do zachorowania nie dojdzie.
Jak zadbać o odporność, rozpisywać się nie będę, ponieważ jest już tyle publikacji na ten temat, że nie ma powodu tworzyć kolejnej bądź przepisywać którejkolwiek z nich.
Czy jest się więc czego bać?
Nie namawiam w żaden sposób do bagatelizowania zagrożenia. Ostrożność jest jak najbardziej wskazana, choćby z uwagi na starsze osoby, u których układ odpornościowy nie działa tak jak u młodych, bądź z troski o osoby cierpiące na różne choroby przewlekłe. Mimo to uważam, że cała ta otoczka medialna wokół koronawirusa jest przesadzona i niepotrzebnie podsyca panikę, szczególnie w naszej, i tak mało wydajnej, służbie zdrowia. Kuriozalną dla mnie jest sytuacja, gdy pacjent zmuszony jest do korzystania z porad lekarza przez telefon (jak lekarz może zdiagnozować pacjenta zdalnie i przepisać właściwe leki?) lub, gdy podczas przyjmowania pacjenta do szpitala, szczególnie w sytuacji zagrożeniu zdrowia lub życia, konieczne jest posiadanie przez niego negatywnego wyniku i tak nieskutecznego testu PCR, podczas gdy sklepy i supermarkety działają normalnie? Czy ktoś z Was słyszał o jakimś ognisku koronawirusa w supermarkecie? Bo o ogniskach SARS-CoV-2 w szpitalach zdarza się przeczytać lub usłyszeć nader często.
Zdrowia życzę.
P.S.
Powyższy materiał jest jedynie osobistym przemyśleniem, wnioskiem z obserwacji otoczenia i konsekwencją lektury różnych artykułów, w tym naukowych i coraz częściej pojawiających się krytycznych opinii wirusologów i genetyków z całego świata. Wnioski wyciągnijcie sami.
- Szczegóły
- Mateusz
- Kategoria: Felietony
- Opublikowano: - Wrz 01, 2020
- Odsłony: 16665